Ludwig Wittgenstein… tu przydałby się jakiś wstęp, ale nie mam zbytnio weny by go napisać. Ludwiczek wielkim filozofem był. Ale nie tylko, dlatego że ludzie tak po wsiach gadali. Sam Russell, u którego Wittgenstein pobierał nauki przyznawał, że w kwestiach logiki miał do czynienia z geniuszem
Jeśli interesuje cię ta postać proponuję na początek obejrzeć film „Wittgenstein” w reżyserii Dereka Larmana. Film w mojej ocenie dość dobrze oddający bogactwo osobowości, jak i wiążących się z nią dylematów, czy rozterek Ludwiczka.
Jeśli obejrzałeś już film, (a jeśli nie poczytaj biografię na wikipedii) wiesz, że pierwszym dziełem, i właściwie jedynym wydanym za życie Ludwika był jego „Traktat logiczno-filozoficzny”. Powstawał on w zdecydowanie niesprzyjających warunkach, w okopach, w czasie I Wojny Światowej. Warunki owe nie przeszkodziły jednak, by traktat został napisany z niezwykłą jasnością i logiką.
Składa się on zasadniczo z siedmiu, ponumerowanych tez, z których każda jest ujaśniona szeregiem podpunktów. Nie będę tu przeprowadzał dokładnej rozbiórki tych tez, a jedynie przytoczę zasadnicze poglądy.
Wittgenstein, będący pod wpływem Russella, przejął od niego pogląd, że świat składa się z faktów, i że tak na prawdę nic, poza owymi konkretnymi faktami nie istnieje. Fakt to zachodzący stan rzeczy, czyli określona konfiguracja przedmiotów. Fakty możemy podzielić na te, które są, oraz na te, których nie ma, ale mogłyby być. Mówiąc inaczej mamy zbiór faktów, wszystkie one są możliwe, a jednak jedne występują, a inne nie. Tak uzyskaliśmy podział faktów na istniejące i nieistniejące.
Dalej stwierdzał, że konkretne zdanie jest prawdziwe, gdy odwzorowuje konkretny fakt atomowy. W jaki sposób? Możemy wyobrazić sobie dwie foremki, jedna z nich to fakt atomowy, druga to zdanie odnoszące się do tego faktu. Ciasto to nasza myśl, jeśli więc kształt ciasta i z jednej, i drugiej foremki jest taki sam, zdanie to dobrze odzwierciedla fakt. Bez kulinarnych przykładów powiemy, że, jeśli teraz myśl, jaką wywołuje konkretny fakt, będzie taka sama jak myśl wywołana przez to zdanie to niewątpliwie zdanie to jest prawdziwe. Nasze myśli, zatem logicznie odwzorowują i fakty, i zdania. Jeśli to załapałeś to wiesz już, czym jest OBRAZKOWA TEORIA ZNACZENIA. Jeśli teraz jakieś zdanie odpowiada faktowi istniejącemu, jest prawdziwe. Jeśli odpowiada faktowi nieistniejącemu, jest fałszywe.
Wittgenstein dał także podobną do Russella odpowiedź na pytanie, kiedy zdanie jest sensowne. Będzie sensowne wtedy, gdy będzie funkcją prawdziwościową zdań elementarnych. Po polsku, gdy będzie je dobrze uogólniać.
Tak przyjęta teoria wykazywała jasno, że człowiek nie może nic powiedzieć na tematy takie jak dobro, piękno, czy nawet sama prawda. Bowiem nie można znaleźć faktów, a więc i przytoczyć zdań elementarnych, które by mogły te pojęcia przybliżyć. Łatwo zauważyć, że taka filozofia doprowadzić musiała jedynie do uznania zdań nauk szczegółowych. Cała filozofia jest wobec tego bzdurą. Jest ciągłą próbą wykroczenia poza to, poza co wykroczyć się nigdy nie da. Wittgenstein był przekonany, że w tym momencie rozwikłał wszelkie paradoksy filozofii wykazując, że tak na prawdę ich… nie ma.
Z czasem jednak poglądy jego wyewoluowały, czym zasmucił bardzo swego mentora Russella. Przytoczę tu scenę z filmu, o którym mówiłem na początku. Oto jest w nim moment gdzie dziewczyny na rowerach pokazują Ludwiczkowi obraźliwy gest. Biedny pyta się później, co ten gest oznacza? Uzyskuje odpowiedź, że jest to gest obraźliwy. Lecz on z tym większym przerażeniem pyta: -Ale jaki jest jego sens logiczny? -Nie ma. Pada odpowiedź. Wobec czego postanawia skończyć z sobą, bynajmniej nie dlatego, iż ktoś mu ten gest pokazał, ale dlatego że odkrywa w tym momencie, że… błądził.
Nieistotne jest to, czy taka sytuacja miała na prawdę miejsce. Ważne jest to, co obrazuje, Ludwig dostrzega w tym momencie, że język jest narzędziem za pomocą którego, można coś uczynić. Bo jak drogi czytelniku logicznie zinterpretować przysłowiowego „faka”? Jaka jest jego wartość logiczna? Jest to znak mający na celu obrazić odbiorcę, tyle.
Ludwig dostrzega w końcu, że język jest wieloznaczny, natomiast wszelkie próby zbudowania języka idealnego są skazane na porażkę. Odrzuca obrazkową teorię znaczenia. Przyjmuje, że o znaczeniu języka decyduje sposób jego użycia. Gdy chcesz poznać znaczenie jakiegoś słowa, nie pytaj o jego znaczenie, przypatrz się jak się go używa, w jakich sytuacjach a będziesz sam wiedział jak go używać. Wittgenstein opracowuje koncepcję GIER JĘZYKOWYCH tak jak każda gra, tak i języki mają swoje reguły, którymi trzeba „grać” posługując się nimi.
Również i w tym przypadku znalazł rozwiązanie wszelkich paradoksów, ale już na inny sposób. Problemem w dyskusji ateisty z deistą jest to, że posługują się odmiennymi grami językowymi, używają tych samych terminów, ale w różny sposób. Uogólniając wszelkie zawiłości wynikają z tego, że ludzie nie zauważają, że posługują się różnymi grami.
W takim momencie jedyne, co może robić jeszcze filozofia to badać te gry i uświadamiać ludziom „w co grają”.